Konkurs „Zielona Stolica Europy” od 2012 r. organizuje Komisja Europejska. Jego celem jest popularyzacja ekologicznych rozwiązań w tkance miejskiej oraz zwrócenie uwagi na zrównoważony rozwój. Pod uwagę brane są takie działania jak walka ze smogiem, tworzenie nowych terenów zielonych i troska o nie, inwestycja w OZE czy wsparcie ekologicznego transportu. Co roku w konkursie mierzy się ze sobą wiele europejskich miast. W zeszłym roku zwycięzcą zostało fińskie Lahti. Natomiast w tegorocznej edycji do ścisłego finału dostały się Sofia, Tallin, Helsingborga i Kraków. Mimo że obecność polskiego miasta w czołówce konkursu uznano za duże wyróżnienie, nie wszyscy mieszkańcy podeszli do niego w tak entuzjastyczny sposób.
Krakowscy aktywiści od początku podchodzili do pomysłu bardzo sceptycznie. Wytykali miastu wybiórcze działania na rzecz ekologii oraz chwalenie się projektami, których nie zrealizowano. Tak było np. w przypadku parku przy ul. Karmelickiej, który uwzględniono w zgłoszeniu do konkursu, mimo że jeszcze nie powstał. Dlatego „Akcja ratunkowa dla Krakowa” zarzuca miejskim włodarzom hipokryzję, masową wycinkę drzew oraz nadmierne betonowanie przestrzeni. Wystosowano nawet pismo do Komisji Europejskiej, które opublikowano na stronie inicjatywy w dniu ogłoszenia wyników konkursu. Można w nim przeczytać, że:
Mieszkańcy Krakowa z niedowierzaniem przyjęli kolejną próbę aplikowania o tytuł Zielonej Europejskiej Stolicy. Zachowanie władz miasta, brak dialogu, powszechne wycinki, korki, kulejący transport zbiorowy, zabudowa każdej wolnej parceli i brak miejsc do normalnego życia, to nasza codzienna rzeczywistość. Obawiamy się, że wniosek aplikacyjny zawierający wiele przekłamań, naciągania rzeczywistości i sprzeczności, ma być jedynie polityczną zagrywką ze strony władz miasta i służyć jako pijarowy wytrych.
Trudno ocenić, czy działania aktywistów wpłynęły na wyniki tegorocznej edycji „Zielona Stolica Europy 2023”. Można jednak podejrzewać, że znacząco zmniejszą szanse miasta w kolejnych latach.